Cegła gotyk/strong>
Rozmowa z Feliksem Trojanowskim, właścicielem cegielni w Spławach II, koło Kraśnika, wiceprezesem Krajowego Zrzeszenia Producentów Materiałów Budowlanych „CERBUD”.
■
Andrzej Wojtan: Zdobył Pan nagrodę na targach konserwatorskich KONSERWACJE 2005 w Toruniu. Za co ta nagroda?
Feliks Trojanowski: Zdobyłem pierwsze wyróżnienie za kompletny zestaw
cegła gotyk i kształtek do budowli gotyckich wykonanych tradycyjną metodą – ręcznie w formach drewnianych. Pokazałem też metody i efekty barwienia naturalnego swoich produktów oraz sposoby „postarzania”, aby wyglądem jak najbardziej zbliżyć się do odtwarzanych fragmentów zabytkowych budowli i budynków.
■
Czy taki sukces przychodzi łatwo?
To lata pracy i wyrzeczeń. Cegielnię, którą przejąłem od rodziców 20 lat temu całkowicie zmodernizowałem i przestawiłem technologiczne do wykonywania wielu elementów ceramicznych. Większość remontowanych obecnie budowli i budynków zabytkowych w Polsce korzysta z moich cegieł gotyckich i kształtek.
■
Skąd powodzenie kraśnickiej cegły gotyckiej?
Kraśnicka cegła wytwarzana z bardzo bogatych złóż gliny lessowej ma wiele zalet, nieosiągalnych dla cegieł „prasówek”, wyciskanych maszynowo. Produkcja ręczna w drewnianych formach, jak przed wiekami, pozwala na wykonanie zamówień bardzo niewielkich, na przykład kilkuset sztuk. Nigdy, nikomu nie odmówiłem, często ryzykowałem, nieraz „oberwałem”, ale „kto nie ryzykuje…”. Konserwatorzy zabytków to doceniają.
■
Ale pojawiają się odmienne opnie.
Irytują mnie niektórzy domorośli „budowlańcy” lub inwestorzy, dla których jedynym sprawdzianem przydatności cegły jest rzucanie jednej o drugą lub rzucanie o posadzkę. To nie ma nic wspólnego z wytrzymałością i pracą tej cegły w murze. Wiem, bo mam od 30 lat uprawnienia budowlane inżynierskie bez ograniczeń do projektowania, prowadzenia budów i nadzoru inwestorskiego. Widziałem też w Iraku (gdzie przez kilka lat prowadziłem duże budowy eksportowe) największy ceglany luk na świecie, w pałacu Wezyra kolo Bagdadu, zbudowany w VIII-IX wieku naszej ery. I stoi do dzisiaj, podobnie jak wiele kilkusetletnich budowli i budynków w Europie. A współczesne „cudowne” substytuty materiałów budowlanych rozlatują się po kilkunastu latach.
■
Jeszcze pięć lat temu większość z kilkunastu kraśnickich cegielni bliska była plajty. Skąd u Pana taka metamorfoza?
To prawda. Pazerność ministerialnych urzędników spowodowała, że w skutek nieprecyzyjnych przepisów żądano od nas stawki podatku od nieruchomości za metr kwadratowy większej niż za sklep jubilerski w Warszawie. Czyli wynosiło to jeden dobry samochód rocznie od cegielni dla nienasyconych i żądnych „sprawiedliwości społecznej” pseudo-gospodarzy. Byłem bliski „poddania się”. Wtedy powstała grupa inicjatywna właścicieli cegielni z Kraśnika, dołączył do nas inż. Andrzej Rej, zakładając od 1 lipca 2001 roku, Krajowe Zrzeszenie Producentów Materiałów Budowlanych „CERBUD”, którego jest prezesem.
■
Eksportuje Pan swoje wyroby za granicę. Jak to się zaczęło?
Pomogło mi wieloletnie kierowanie pracami na budowach eksportowych i prowadzenie działu eksportu w lubelskiej „przemysłówce”. Obycie wśród kontrahentów za granicą, poznanie ich mentalności, to połowa sukcesu. A kiedy przyszedł sygnał ze Zrzeszenia „CERBUD” o szukających wytwarzanej ręcznie cegły przedsiębiorcach z zagranicy, nie miałem wątpliwości, że jest to właśnie ten moment. Zaczęło nas sześciu eksportem do Anglii, zostałem sam z cegielnią państwa Osiniaków.