Cegła czerwona
Cegła czerwona – Cegielnie w rejonie Kraśnika na Lubelszczyźnie mają niezwykle burzliwą historię. Tradycje kraśnickiej cegły sięgają podobno średniowiecza. Nowsza historia to okres tuż przed I wojną światową. Po wojnie, w latach I pięćdziesiątych, przedsiębiorstwa te znacjonalizowano. Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczęły powstawać cegielnie prywatne. Niektóre przetrwały do dziś. Niełatwo teraz znaleźć w Polsce i Europie takie miejsca, gdzie cegłę wyrabia się tak jak tu – ręcznie i wypala w hofmanowskich piecach, według ponad stuletniej technologii.
Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku region kraśnicki słynie jako zagłębie chłopskich cegielni. Doskonalej g|iny do produkcji cegły jest tu pod dostatkiem, dlatego też wykorzystali to miejscowi rolnicy. Wtedy prawie Każdy gospodarz na swojej działce stawiał szopy, miejscowy rzemieślnik wykonywał mieszadło do gliny i tak masowo rozwinęła się produkcja cegły ceramicznej. Dostateczna ilość materiałów budowlanych sprawiła, że jak grzyby po deszczu w kraśnickich wioskach zaczęły masowo wyrastać nowoczesne budynki mieszkalne, obszerne stodoły i chlewnie. W całym powiecie kraśnickim funkcjonowało wtedy ponad 100 cegielni z piecami do wypału cegły. Z czasem po cegłę zaczęli tu przyjeżdżać mieszkańcy północnej czy zachodniej Polski. Nie sposób zliczyć, ile milionów sztuk cegieł wyprodukowano w regionie kraśnickim, ale można powiedzieć, że bardzo dużo, o czym świadczą liczne wyrobiska po wydobytej glinie.
We wrześniu roku 1971 zainteresowanie wśród warszawiaków wzbudziła niecodzienna kawalkada złożona z przeszło dwudziestu samochodów ciężarowych, zdążająca na dziedziniec zamkowy. O celu podróży mówiły napisy umieszczone na ciężarówkach: „Kraśnicka cegła na Zamek”. Była to pierwsza dostawa
czerwonej cegły wyprodukowanej na potrzeby Zamku w czynie
społecznym przez zespoły produkcji i wypału cegły w pow. kraśnickiego. Przekazano wtedy 42 tys. sztuk cegły.
Rozkwit cegielni następował do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Potem zaczęły się problemy. Spadło zainteresowanie mieszkańców wsi budownictwem inwentarskim. Stopniowo zaczęły wchodzić do użytku inne, konkurencyjne materiały budowlane. Przed rokiem 2000 znacznie wzrosły podatki od nieruchomości. Każda z cegielni musi mieć place o znacznej powierzchni potrzebne do ręcznej produkcji surówki, cegły palonej i postawienia suszami. A są one wykorzystywane tylko w sezonie od maja do października. W roku 2001 właściciele cegielni w ramach Kraśnickiej Izby Gospodarczej założyli stowarzyszenie i protestowali przeciwko tym wysokim podatkom. Argumentowali, że podatek w wysokości 8 zł od 1 metra kwadratowego szopy daje obciążenie roczne rzędu kilkunastu tysięcy od każdej cegielni i niejednokrotnie przekracza zysk netto właściciela. Z czasem przepisy podatkowe w tym zakresie, zmieniły się trochę na ich korzyść. Jednak zmniejszenie zapotrzebowania na cegłę, zbyt wielkie obciążenie innymi opłatami, wzrost cen energii elektrycznej i węgla do wypału cegły zaczęły ograniczać działalność cegielni. Obecnie na terenie powiatu funkcjonuje ich około 15. – A szkoda, bo nasza cegła ma
wiele zalet w stosunku do produkowanej z iłów tzw. „prasówki”. Jest cieplejsza, lepiej wchłania i oddaje wilgoć, nie powodując „pocenia się” ścian, daje lepsze podłoże pod tynki, jest w pełni mrozoodporna – mówi Feliks Trojanowski – z cegielni „Trojanowscy” s. c. w Spławach II.
– Zalety naszej cegły formowanej ręcznie i wypalanej w tradycyjny sposób dostrzegli architekci nadzorujący prace rewaloryzacyjne i konserwatorskie. Dzięki temu nasza cegła została użyta przy pracach w Wilanowie oraz w innych obiektach zabytkowych i sakralnych w całej Polsce i za granicą. Aktualnie eksportujemy nasze wyroby do Anglii, Niemiec i Francji, uzyskując wszędzie pozytywną opinię
kontrahentów – dodaje pan Feliks. W tym przypadku kolejne pokolenia rodziny Trojanowskich pracują nad poprawą jakości cegły i osiągają znaczące sukcesy. W tej cegielni wyrabia się około 40 różnych Kształtów i wielkości cegły.
Inni właściciele cegielni nie mają tyle optymizmu. – Szybko rosną koszty produkcji, rujnują nas składki na ZUS i opłaty ekologiczne, a cegła nie drożeje; – skarży się jeden z właścicieli likwidowanej cegielni. Problem stanowi też znalezienie solidnego pracownika, bo ludzie wolą wyjechać do roboty za granicę lub pobierać zasiłki dla bezrolnych – mów i Zygmunt Rak, właściciel cegielni spod Kraśnika.
Od gwałtownego załamania w roku 1991, w ostatnich kilku
latach sprzedaż cegły na budownictwo mieszkaniowe stopniowo rosła, ale w tym roku ze względu na ogólny kryzys, znów jest problem. Małe, sezonowo pracujące cegielnie nie są dziś liczącym się producentem ceramiki budowlanej. Gospodarka rynkowa bezlitośnie działa na słabszych, mniej konkurencyjnych. Ale wydaje się, że kilka z nich, jak cegielnia Trojanowskich czy Osiniaków potrafi sprostać potrzebom rynku, z powodzeniem dostosowując swój produkt do wymagań standardów europejskich. Ich niezwykłość polega na tym, że działają w prawie nie zmienionej formie w różnych ustrojach i systemach gospodarczych.
Andrzej Wojtan